Itachi chwycił za szyję swojego
brata, po czym przyłożył do ściany i potraktował go Mangekyo
Sharinganem.
IU:Jesteś słaby, wiesz dlaczego
jesteś taki słaby? Bo brakuje ci... nienawiści.
NU:”N...nie, Sasuke pokonany tak
łatwo?”
Itachi momentalnie pojawił się przy
blondynie i go ogłuszył, po czym razem z nim zniknęli i pojawili
się za areną tuż przy drugim podobnie ubranie mężczyźnie.
IU:Kisame, udało ci się złapać
Jinchuuriki jedno-ogoniastego?
K:Tak, widzę że ci także się udało
złapać Kyuubiego.
IU:Napotkałem małe trudności, ale
tak. Teraz lecimy do bazy.
K:Dobra.
Tym czasie na arenie, shinobi konohy
walczyli z shinobi dźwięku oraz piasku, Goku, Gohan, Pan i reszta
zaczęli się budzić.
B:Co się stało?
Chi:Ostatnie co pamiętam to jakieś
spadające piórka.
Tr:CO tu się dzieje?
KH:Naszą wioskę zaatakowali, shinobi
z pozostałych wiosek. To miejsce nie jest dobre dla cywili, udajcie
się lepiej do chronu.
V:He, nie masz pojęcia do kogo mówisz.
W końcu zaczęło się coś ciekawego dziać, co nie Kakarotto?
SG:Racja.
Kiedy Vegeta i Goku chcieli ruszyć do
walki, nagle przybiegł Shikamaru, cały spanikowany.
SN:Kakashi-sensei!
KH:Co jest Shikamaru, jestem teraz
obecnie trochę zajęty?
SN:Jakiś mężczyzna ubrany w czarny
płaszcz z czerwonymi chmurami pokonał Sasuke, oraz porwał Naruto.
P:CO?! Niemożliwe.
SH:Sasuke-kun pokonany, a Naruto
porwany?
KH:”Niedobrze, jeśli opis jest
prawdziwy, to musi to być akatsuki.”
P:Dziadku, Tato chodźmy uratować
Naruto.
Goh:Jasne.
SG:Pewnie.
J:Czekajcie! (krzyknął Jiraya i
pojawił się w kłębie dymu)
KH:Jiraya-senesei.
J:Ja pójdę uratować Naruto, a wy
zajmijcie tym bałaganem.
KH:Jesteś tego pewien?
J:Tak, w końcu to jest mój uczeń.
Kiedy Jiraya miał zamiar wyruszyć do
niego podeszła Pan.
P:ehem Jiraya-san.
J:Co jest?
P:Chciałabym z panem wyruszyć.
J:Odmawiam, to może być zbyt
niebezpieczne dla ciebie.
P:Ale ja nie jestem zwykłą
dziewczynką, mam w sobie geny legendarnych wojowników, Sayianinów.
J:Wybacz, ale muszę się spieszyć,
następnym razem, dobra? (odparł i znikł tak jak się pojawił)
Jednak czarnowłosa nie chciała dać
za wygraną i ruszyła za sanninem w drogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz