piątek, 17 lutego 2017

Rozdział: 60

Z wielkiego dymu zaczęły lecieć bezwładnie ciała dwójki przyjaciół, oboje w swojej normalnej formie. Mimo resztki swoich sił nadal byli w stanie walczyć.
SU:Amaterasu!
Sasuke chciał zaatakować blondyna czarnymi płomieniami, jednak ten ochronił się powłoką chakry bijju. Następnie stanął i ruszył na swojego przyjaciela, kopnął go w brodę posyłając w powietrze, dodatkowo stworzył dwa klony które go jeszcze podbiły, uderzając w brzuch oraz w plecy po czym oboje walnęli się w twarz. Sasuke wyciągnął dwa shurikeny i rzucił nie w klony, następnie aktywował chidori i ruszył na nie przebijając jednego po drugim. W tym czasie oryginał z drugiej strony walnął go w twarz i posłał go dalej, odbijają się co chwile od ziemi. Oboje ponownie stanęli na nogi i rzucili na siebie.
SU:Naaarrrruuuuttttooooo!
NU:Saaaassssuuuukkkeee!
Naruto walnął Sasuke w szczękę, ten odpowiedział mu walnięciem ramieniem w brzuch, blondyn kopnął go w żebra, Uchiha walnął w twarz, i tak jeszcze kilkanaście razy podobne uderzenia, aż w końcu Naruto leżał na ziemi.
SU:No i proszę, znowu wygrałem.
Kiedy Sasuke miał zadać ostateczny cios, Naruto walnął go w brodę posyłając go na ścianę.
SU:Znowu wstajesz, ileż można. Weź padnij wreszcie.
NU:Nie mogę, bo taki już jestem.
Sasuke stworzył w swojej dłoni chidori, dodając do niej czarny płomień, natomiast Naruto stworzył rasengana w swojej po czym rzucili się na siebie, po zderzeniu się technik nastąpiła kolejna ogromna eksplozja. Kilka minut później oboje leżeli na ziemi bez możliwości ruchu, z tą różnicą że nie mieli swoich dominujących dłoni.
SU:To bolało ty kretynie.
NU:Cios od przyjaciela, ma boleć. Powiedz, czemu chciałeś ze mną walczyć?
SU:Chciałem sprawdzić granicę mocy, pomiędzy nami. I jak zwykle byłeś o krok przede mną.
W tym momencie do dwóch przyjaciół przylecieli reszta, Pan od razu podbiegła do Naruto przytulając go, a Sakura zaczęła zatamowywać krwawienie.
Vi:Nie przesadziliście trochę?
NU:To nic takiego, raz dwa i będę zdrów jak ryba.
SH:Idiota.
Po opatrzeniu ran, wszyscy spokojnie wrócili do konohy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz